Wiosna do dupy

Górki i dołki… to moja codzienność. I każdego z nas prawda? Są dni kiedy chwytam wszystkie pozytywne drobiazgi….słońce , kwitnąca magnolia , merdający ogon Frejki, zapach Tomka… A są takie jak od tygodnia… w PMSie , w deszczu, w tęsknocie do rozbuchanej słonecznej ciepłej wiosny, w znużeniu przedłużającymi się procedurami związanymi z odbiorem domu, z kwaśną atmosferą w pracy, tęsknotą za Kajem. Dni, w których czas biegnie wolniej, mój optymizm zostaje w domu pod kołdrą, praca staje się przeczekaniem do 16stej i nadzieją na popołudniowy sen… i to wszystko mimo wciąż branych antydepresantów… Co byłoby gdybym się nie wspomagała lekami? Czytam ostatnio ciągle na temat depresji wśród młodzieży, na królewskiej grupie dużo dziewczyn opowiada o domowych dramatach, bliznach na duszy i ciele, niezrozumieniu przez partnerów… w takich momentach cieszę się,że Kaj już dorosły a jednocześnie wiem,że Jego też to w jakiś sposób dotyka… wiem,że nudne się to staje ale czy kiedykolwiek ukoimy wzajemnie swoje serca?

Dodaj komentarz